w długości co ma brak końca
lata dusza od poczęcia
w zamęcie- wznosi, opada
spoglądając pod swe stopy
tam piasek, kamyk obok leży
kopniesz posuniesz pojęcia
twego rozumu każdą chwilą
coraz mniej w nim prostoty
kamyk się turla
przeskakując poza kresy
jak w wodę z pluskiem miękkim
pozostawiając wgniecenie