Sami między sobą
Pośród ciszy niezabrudzonej
Nigdzie wokół nikogo... tylko my
Powoli, niepewnie otwieramy się na siebie
Jeszcze nieco wstydu
Jeszcze trochę zahamowań
Lecz z kolejnymi chwilami opadają jak mgła
Coraz słabsze siły, które zatrzymują pragnienia
Coraz bliżej siebie dotyki, usta między sobą
Delikatnie, zgrabnie opadają ubrania
Obok oddechy coraz gęstsze powietrze wokół się wydaje
Krnąbrne zawartości umysłów
Wypełnione one po brzegi nagością otwieraną na przeciw
Z której spijać najgłębsze rozkosze tylko
Które wyrażają się głębszymi oddechami
Dosadnymi reakcjami...
Rytmicznie nadając ton szeptom
Coraz mocniej, szybciej
Aż dusza chce się wyrwać z Ciała
Brak opanowania
Zerwane ułożenia zasady spokoju wszystkie
Pękają braki pewności
I tylko jedna myśl dookoła krąży
Tylko my...